Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sopot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sopot. Pokaż wszystkie posty

23 czerwca 2019

Rejs "Paląca Morskość Wątroby" - s/y Santa Pasta - 20-23.06.2019


W sezonie 2019 Santa Pasta nie wypuszczała się daleko od domu. Jej armator wystawił ją na sprzedaż i czekał na oferty. Ale zanim pojawiły się jakieś konkrety, minęło trochę czasu. Nie można było jednak pozwolić, aby linia wodna kadłuba zarosła glonami w marinie. Lepiej zapobiegać niż leczyć.
Niezliczone rzesze żeglarzy stosują specjalne farby do malowania linii wodnej, które mają ułatwiać późniejsze jej czyszczenie. Ja postanowiłem pójść o krok dalej i posłużyć się pirotechniką...

1 października 2017

Rejs "Jeden kolega i trzy mariny", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 29.09-01.10.2017


Jak dobrze mieć ogarniętego i chętnego do żeglarskiej roboty kolegę. Mieć takich trzech na pokładzie i można leżąc w koi opłynąć świat.

10 września 2017

Rejs "Siła Orkiestry", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 09-10.09.2017


WOŚP to jedna z niewielu ocalałych jeszcze z "dobrej zmiany" rzeczy, z której Polacy mogą być dumni.

Za co właściwie tak lubimy tę naszą Orkiestrę? Pewnie dokładnie za to, za co nienawidzą ją jej przeciwnicy.

W forsowanym ostatnio, jedynym słusznym przepisie na Polskę, zabrakło miejsca na oddolną inicjatywę i mobilizację społeczeństwa obywatelskiego.
Solą w oku jest zapewne przejrzystość rozliczeń finansowych WOŚP, nienaganna organizacja zbiórek i efektywne wykorzystanie zebranych środków.

Nie ma się o co tego Owsiaka czepić. A rynek katolickiej filantropii jednak psuje i monopol na źródło wszelkiego dobra przełamuje. No i skutecznością swoją, państwowy system finansowania służby zdrowia zawstydza.

Statystycznie rzecz biorąc, społeczeństwo niby głupie. A jednak jak się ludzie na takie przykłady dłużej napatrzą, to gotowi w końcu uświadomić sobie, że problemy rozwiązywać da się bardziej bezpośrednio - choćby, bez kosztownego aparatu urzędniczego. A już nie daj bóg, jak ten brak pośredników na wiarę swoich ojców przeniosą i w swoich praktykach religijnych stosować zaczną. Na to wodzowie nasi i dusz naszych przewodnicy, pozwolić sobie nie mogą.

Dużo nadziei wiązały, te nasze smutne władzy szeregi, z 25. finałem WOŚP.
Zaplanowana izolacja Jurka od wspierających go od zawsze telewizji, poczty czy też służb publicznych, miała w końcu postawić krzyżyk na jego wywrotowej organizacji.

Stało się jednak inaczej.

To był pogrom. Prezes - trzeba mu to przyznać - jak nikt inny, potrafi widowiskowo wygrywać z całą Europą 1:27. Ale w tym przypadku pozostało mu jedynie kota pod włos pogłaskać, a całe to zamieszanie z Orkiestrą przemilczeć. Co z resztą, jego telewizja posłusznie uczyniła.

Finalnie, na liczniku Orkiestry pierdyknęło ponad 105 złotych baniek! Kolejny spektakularny rekord WOŚP był niczym gest Kozakiewicza. Jeszcze Polska nie umarła, póki my żyjemy!

Nie wiem czy wiecie, ale z tych 105 melonów, aż 9 pochodziło z aukcji Allegro, w które swoje macki włożyła również s/y Santa Pasta. Ale nie byłoby tego rekordu, gdyby nie pewni dobrzy ludzie, których miałem okazję poznać osobiście...

29 sierpnia 2017

Rejs "Łódką po pracy", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 28.08-29.08.2017


Po moim ostatnim sukcesie, moje żeglarskie życie zmieniło się nie do poznania. Nic nie mam do Wielkopolski, ale na prawdę był to zwrot o 180 stopni.

Pamiętacie moje zeszłosezonowe dojazdy jachtem do pracy? Kto się zgłaszał do załogi? Nikt.

No dobra -  kolega Rafał się raz zlitował, żebym do mariny w Sopocie nie wchodził samotnie. Ale do Górek Zachodnich wracałem już sam.

Jakże naiwny byłem wydając tysiące szwedzkich koron na własny jacht. Kupując go myślałem, że będę bardziej lubiany. Sądziłem, że ludzie, nawet jeżeli nie pomyślą, że jestem fajny, to chociaż będą udawać, aby sobie popływać.

A tu nic. Mimo, że jacht wymalowałem i w gadżety wszelakie doposażyłem, nic się nie zmieniło. I już myślałem, że dla ratowania honoru, będę musiał udawać swoją sympatię do samotnego żeglowania...

Gdy nagle, świat żeglarski przeszyła wiadomość o moim opłynięciu Wyspy Sobieszewskiej. I się zaczęło.

I nie chodzi zaraz o to, że się telefony urywały (mimo, że bezprzewodowe) i że maile nachodziły w takich ilościach, że Gugle musiały odpalić rezerwowe energii generatory, zwiększając poziom pyłów zawieszonych w Dolinie Krzemowej. Również nie o to, że byłem na ulicy rozpoznawany i nie mogłem się w parku pod krzakiem odpryskać.

To wszystko to nic. To przecież może mieć każdy podrzędny polityk. Wystarczy, że ogłosi chęć zburzenia pałacu w Warszawie, zamku w Malborku, czy też jakiejś innej wieży w Częstochowie.

Ja miałem coś więcej. Coś czego mi zazdrościł każdy żeglarz po andropauzie...

15 sierpnia 2017

Rejs "Z żoną od święta.", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 14.08-15.08.2017



Dzieci wysłane na obóz karate. Przed nami cały tydzień rodzicielskiej samotności. W domu spokój i cisza - aż grzmi.

Coś jednak wisi w powietrzu...

Z moją pierwszą żoną Elizą, znamy się nie od dziś. Doskonale wyczuwam, kiedy czegoś ode mnie oczekuje. Rozumiem ją bez słów. A ze słowami, jeszcze lepiej. A z tymi głośno wykrzyczanymi - to już mi powtarzać nawet nie trzeba.

Tym razem, moja mała żonka siedzi sobie spokojnie w fotelu, popijając swoją ulubioną zieloną herbatkę i ani myśli coś ode mnie chcieć. Wzrok wpatrzony gdzieś daleko za ekran telewizora. Na twarzy dostrzegam relaks, ale i nutkę znudzenia. Nie mam wątpliwości - najwyraźniej czeka, aż ją czymś zaskoczę.

Zaczynam rozmyślać intensywnie, o czym rozmyślać może ona. Powoli, metodą eliminacji, staram się to wydedukować.

Romantyczna kolacja?
Eeee. Nie te czasy - kobiety już nie są romantyczne.

Spacer przy blasku księżyca?
Taaa! Może jeszcze po księżycu. Przecież to też wiąże się z romantyzmem - passe!

Jak nie romantyzm, to może o pieniądze chodzi? Za mało zarabiam?
Niemożliwe - jako posiadacze podwójniaków, jesteśmy beneficjentem pińcet plus.

A może jakaś scenka? Może... Mąż w delegacji i odwiedziny hydraulika?
Gdzieś mam chyba jakąś białą, siateczkową podkoszulkę na ramiączkach... Nic z tego - przypominam sobie, że moja seksowna skrzynka z narzędziami została na łódce...

No właśnie - łódce..., łódka..., łódką... Mam! Że też od razu na to nie wpadłem. To na takie iwenty czekają dzisiaj spragnione dzikiej przygody kobiety.
Nawet nie pytam. Nie proponuję. Po prostu oznajmiam, że...

23 lipca 2017

Rejs "Sailbook Cup - kubek pełen wstydu i szklanka whisky", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 15.07-22.07.2017



Długo zastanawiałem się jak i czy w ogóle opisywać ten rejs.

Z jednej strony organizacyjna porażka, utrata koleżeńskiego zaufania, zepsuty urlop, totalne przemęczenie i poczucie winy.

Z drugiej - jednak szczęśliwe zakończenie, bezcenne doświadczenia i kilka małych, prywatnych zwycięstw po drodze.

Najważniejsze są jednak wnioski wyciągane z popełnionych błędów.

Dlatego koniec już wstępu i basta! Przeczytajcie, o łódce co się zwie Santa Pasta. O jachcie dzielniejszym od załogi. O tym co się na morzu wydarzyło. Jak się wszystko zaczęło i jak się skończyło.

4 września 2016

Rejs "Do Sopot, na dziewczyny", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 03.09.2016


Wielokrotnie, w swojej krótkiej żeglarskiej karierze, przyszło mi opisywać rejsy ciekawe, udane i te niezapomniane. Ktoś, kto czyta i patrzy na to wszystko z boku, mógłby sobie pomyśleć, że to żeglarstwo całkiem fajne jest. Że może warto samemu spróbować... A po co nam kolejny żeglarz? Mały to mamy obecnie tłok w polskich marinach? Na szczęście, zdarzył mi się jeden taki rejs, co nie do końca wypalił...

25 sierpnia 2016

Rejs "Łódką do pracy", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 23-24.08.2016


Jeździłem już do pracy pociągiem i rowerem. A nawet z buta kiedyś z roboty wróciłem, w odpowiedzi na opóźnienie SKM. Ale im wtedy pokazałem!
Niestety, coraz częściej, trasę dom-biuro odbębniam autem, przez co zwiększa się stale obciążenie na szwach mojego sztormiaka.

Przyszedł jednak dzień, gdy postanowiłem to zmienić. Zdecydowałem nie iść, ani nie jechać do pracy. Ale nie chodziło mi o dzień bez roweru, samochodu czy pociągu. Ani też o dzień bez pracy - choć takich świąt nigdy dosyć. Postanowiłem - tym razem, do roboty, to ja sobie popłynę.