Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szwecja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szwecja. Pokaż wszystkie posty

30 lipca 2016

Rejs "Santa Pasta na wakacjach - 3/5 - Z rodzinką po dziurach", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 25-29.07.2016



POPRZEDNI ETAP REJSU? KLIKAJ

Znający moją żonę czytelnicy, znają również jej zamiłowanie do morskich podróży. Wszyscy więc, zgodzimy się, że w zamian za odwagę i poświęcenie kilku swoich dni z życiorysu, na jachtową włóczęgę, należało jej się nieco obcowania z suchym lądem.

Popołudnie i cały kolejny dzień, po naszym przybyciu do Karlskrony, spędziliśmy zatem zwiedzając miasto i jego okolice.

Rozpoczęliśmy od znalezienia wypożyczalni rowerów, które miały nas ponieść nieco szybciej, ku nowym miejscom. Niestety, niedzielna nieczynność rowerowego biznesu, przesunęła nam termin pedałowanej wycieczki na kolejny dzień.

29 czerwca 2016

"Południowa Szwecja. Przewodnik dla żeglarzy" Marcin Palacz

Nie ma chyba bałtyckiego żeglarza, który chociaż raz nie skorzystał, przynajmniej z jednej locji Jerzego Kulińskiego. Niestety, czas gna do przodu i coraz częściej informacje w nich zawarte mają wartość jedynie historyczną.
Ale są też dobre nowiny. Na horyzoncie pojawiają się nowe możliwości. "Południowa Szwecja. Przewodnik dla żeglarzy" Marcina Palacza jest jedną z takich propozycji.

Autor znany jest w kręgach żeglarskich nie od dziś. A na internetowych forach żeglarskich udziela się na tyle aktywnie, że nie mam pojęcia jak znalazł czas na przygotowywanie tak obszernego materiału, z którego powstała książka.

24 kwietnia 2016

Vega, woda, dużo wody! Czyli o tym jak łódkę wodowałem.


Vega kupiona, zapłacona i nawet zarejestrowana, ale nadal czekała daleko za morzem. Czas brać się było za sprowadzenie, czyli za to czego niedoświadczone tygrysy boją się najbardziej.

Teoretycznie, można było zagrać vabank i wybrać się po łódkę od razu. Po prostu zwodować, ogarnąć na szybko i przypłynąć - oszczędzając tym samym sporą ilość czasu i pieniędzy. Zdrowy rozsądek przeważył jednak nad oszczędnością. Było ku temu kilka powodów.

Łódka ma 43 lata, z czego ostatnie 2 lata spędziła na lądzie. Na dodatek kupowałem ją w stanie zimowego snu i nie miałem pojęcia jak zaprezentuje się w pełnym takielunku. Czy w ogóle ma się w czym zaprezentować, bo nie było wiadomo czy takielunek był kompletny.

17 kwietnia 2016

Zostałem Veganem! Czyli o tym jak nie kupować łódki.


Nie da Ci żona, nie da Ci wódka - tego co może dać Ci własna łódka.

Decyzja o własnym jachcie dojrzewała u mnie przez lata. Dokładnie rzecz ujmując - połowę ostatniego lata :)

Po co właściwie komuś własna łódka? Wszyscy wiedzą, że posiadanie jachtu jest jedną z najmniej opłacalnych na świecie rzeczy.

Ano jest. Ale co zrobić gdy się chce dużo pływać, nie ma się za dużo urlopu i mieszka kilka kilometrów od mariny? A na dodatek gdy ma się żonę, która po miesiącach uporczywej argumentacji, w końcu na zakup zgodę wyraziła!

Aby pływać - jachtu na własność w sumie mieć nie potrzeba. Jak się ma trochę w skarpecie i zapas urlopu, to można oczywiście wpasować się w jakiś rejs komercyjny.

Da się też czarterować i organizować rejsy składkowe, co z resztą czyniłem po dziś dzień. Wystarczy znaleźć jacht, wynegocjować termin (najgorsze są sezonowe weekendy) i cenę oraz wpłacić zaliczkę. Do tego czasu dobrze jest ustalić wstępnie trasę rejsu, znaleźć załogę i pobrać zaliczki od wszystkich uczestników. Jeszcze lepiej jest mieć w zapasie jedną lub dwie osoby, bo w ostatniej chwili zawsze ktoś rezygnuje.

Ale...

Brutalna rzeczywistość sprawia, że z reguły brakuje nam jednej lub dwóch osób załogi do obsadzenia całego jachtu. Zwiększa to nagle koszty, które nie wszyscy chętnie akceptują. Zaczyna się mailowa dyskusja, wzbogacana dodatkowymi sprawami, jak ubezpieczenie, kaucja za jacht, itp. Ktoś po drodze rezygnuje, komuś nie podoba się trasa lub nie ma jak dojechać do portu macierzystego, jeszcze inny ktoś łapie akurat zadyszkę finansową, itp, itd...

A mając własny jacht...