Pokazywanie postów oznaczonych etykietą s/v Jurata. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą s/v Jurata. Pokaż wszystkie posty

17 września 2017

Rejs "Z wizytą u Królowej Mórz", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 16-17.09.2017


Od razu chciałbym uprzedzić zarzuty czytelników o niepoprawność polityczną zawartego w tytule tytułu. Wspomniana królowa była faktycznie córką króla, czyli jedynie czymś w rodzaju królewny. 

Zdarzyło się jednak w naszej wesołej krainie, że syn panującej nam miłościwie od ponad 300 lat Królowej Polski, został niedawno uroczyście intronizowany na Króla Polski. Ten właśnie precedens ośmielił mnie do takiej tytułowej prowokacji i zachęcił do odwiedzenia pewnej nadmorskiej osady.

25 kwietnia 2015

Rejs "Pucyfik" - s/v Jurata (Delphia 33mc) - 18-21.04.2015



Od września 2014 minęło pół roku. Tyle mniej więcej czasu byłem szczęśliwym posiadaczem patentu Żeglarza Jachtowego. Od tej pory też, szukałem możliwości zdobycia stażu morskiego. Z jednej strony chodziło o wypływanie 200 godzin niezbędnych do przystąpienia do egzaminu na Jachtowego Sternika Morskiego, z drugiej chciałem nauczyć się prowadzić jacht samodzielnie. Nie miałem po prostu zamiaru utopić się razem z rodziną w planowanym rejsie po Adriatyku. Miałem już wtedy zarezerwowany i opłacony czarter jachtu, na który nie miałem jeszcze uprawnień.

Zimę spędziłem z literaturą fachową. Nigdy wcześniej nie pochłaniałem takiej ilości książek w jednostce czasu. No może podobne zboczenie uwidoczniło się, kiedy to kilkanaście lat temu nagle postanowiłem, że zostanę informatykiem/programistą. Tym razem jednak, miałem to przyjemne uczucie, że przyswajam mniej dezaktualizującą się wiedzę.

Zima jednak w końcu minęła i w portach morskich nieśmiało wodowano już pierwsze łódki. Czas uciekał, a mojego stażu na morzu nie przybywało. Posiadany przeze mnie mały skrawek PZŻ-owskiego plastiku, dawał mi możliwości pływania po Zatoce Gdańskiej. Jednak w odniesieniu do morskich jachtów balastowych, były to możliwości czysto teoretyczne. W kartach bezpieczeństwa jachtów dopuszczonych do rejsów na Zatoce, figurował zazwyczaj JSM, a nie rzadko minimalny wymagany skład załogi stanowił komplet JSM plus ŻJ.

Można oczywiście było nie kombinować za dużo i wynająć jakiegoś małego Balta 23 z NCŻ. Łódka to jednak mała i niezbyt bezpieczna na większą bałtycką falę. Na dodatek średnio chciało mi się gimnastykować w portach na samych żaglach, bez silnika i załatwiać dwójkę na fali w trybie "dupa za burtę". Pływanie polubiłem już wtedy na tyle, że mógłbym zacisnąć na kilka godzin zwieracze i zaryzykować przypieprzenie w keję na pełnych żaglach. Ale jak tu przekonać do tego innych i zebrać załogę? Społeczeństwo wszak dzisiaj wymagające i z trudem potrafiące egzystować poza strefą miejskiego komfortu.