Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gdańsk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gdańsk. Pokaż wszystkie posty

1 października 2017

Rejs "Jeden kolega i trzy mariny", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 29.09-01.10.2017


Jak dobrze mieć ogarniętego i chętnego do żeglarskiej roboty kolegę. Mieć takich trzech na pokładzie i można leżąc w koi opłynąć świat.

10 września 2017

Rejs "Siła Orkiestry", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 09-10.09.2017


WOŚP to jedna z niewielu ocalałych jeszcze z "dobrej zmiany" rzeczy, z której Polacy mogą być dumni.

Za co właściwie tak lubimy tę naszą Orkiestrę? Pewnie dokładnie za to, za co nienawidzą ją jej przeciwnicy.

W forsowanym ostatnio, jedynym słusznym przepisie na Polskę, zabrakło miejsca na oddolną inicjatywę i mobilizację społeczeństwa obywatelskiego.
Solą w oku jest zapewne przejrzystość rozliczeń finansowych WOŚP, nienaganna organizacja zbiórek i efektywne wykorzystanie zebranych środków.

Nie ma się o co tego Owsiaka czepić. A rynek katolickiej filantropii jednak psuje i monopol na źródło wszelkiego dobra przełamuje. No i skutecznością swoją, państwowy system finansowania służby zdrowia zawstydza.

Statystycznie rzecz biorąc, społeczeństwo niby głupie. A jednak jak się ludzie na takie przykłady dłużej napatrzą, to gotowi w końcu uświadomić sobie, że problemy rozwiązywać da się bardziej bezpośrednio - choćby, bez kosztownego aparatu urzędniczego. A już nie daj bóg, jak ten brak pośredników na wiarę swoich ojców przeniosą i w swoich praktykach religijnych stosować zaczną. Na to wodzowie nasi i dusz naszych przewodnicy, pozwolić sobie nie mogą.

Dużo nadziei wiązały, te nasze smutne władzy szeregi, z 25. finałem WOŚP.
Zaplanowana izolacja Jurka od wspierających go od zawsze telewizji, poczty czy też służb publicznych, miała w końcu postawić krzyżyk na jego wywrotowej organizacji.

Stało się jednak inaczej.

To był pogrom. Prezes - trzeba mu to przyznać - jak nikt inny, potrafi widowiskowo wygrywać z całą Europą 1:27. Ale w tym przypadku pozostało mu jedynie kota pod włos pogłaskać, a całe to zamieszanie z Orkiestrą przemilczeć. Co z resztą, jego telewizja posłusznie uczyniła.

Finalnie, na liczniku Orkiestry pierdyknęło ponad 105 złotych baniek! Kolejny spektakularny rekord WOŚP był niczym gest Kozakiewicza. Jeszcze Polska nie umarła, póki my żyjemy!

Nie wiem czy wiecie, ale z tych 105 melonów, aż 9 pochodziło z aukcji Allegro, w które swoje macki włożyła również s/y Santa Pasta. Ale nie byłoby tego rekordu, gdyby nie pewni dobrzy ludzie, których miałem okazję poznać osobiście...

21 sierpnia 2016

Rejs "Rodzinna Twierdza", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 20.08.2016


Śledząc moje wpisy wiecie już zapewne, że żeglować nie umiem - choć bardzo lubię. Nie wiecie natomiast jeszcze, że nie umiem gotować - choć czasem muszę.

Zdarza mi się jednak robić te dwie rzeczy naraz, i to bez przymusu bezpośredniego. Tak też stało się, pewnej sierpniowej soboty 2016 roku.

Tego dnia, zadomowione na łódce pająki szeroko rozdziawiły japy, aż im wszystkie muchy i komary z pajęczyn powypadały. Po raz pierwszy bowiem, z kambuza Santa Pasty, nie dolatywał zapach fasolki z puszki, czy też innej zupy chińskiej.

1 września 2015

Rejs "High Wave To Hel!", s/y Reset (Gib Sea 362), 22-24.08.2015


Wszystkiemu winny jest...

BARTEK


W 2011 roku za sprawą kuzyna mojej żony - Bartka, pojawił się w rodzinie pierwszy patent żeglarski. Od tego czasu miałem obiecane, że przewiezie mnie kiedyś jakąś Omegą. Mijały lata, a nam nie było dane spotkać się razem w okolicach jakiejś szuwarowej czarterowni. W końcu sam zrobiłem uprawnienia, poczułem zew morza i nasze role się odwróciły.


Pewnego dnia Bartek powiadomił mnie o swoim zamiarze spędzenia żeglarskiego weekendu na Zatoce Gdańskiej. Kupiony bilet na pociąg z Wrocławia do Gdańska utwierdził mnie w przekonaniu, że sprawa jest niezwykle poważna. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Niedawno wróciłem z rejsu na Borholm i planowałem Rugię na wrzesień, a tu takie zaskoczenie.

Bardzo szybko zrozumiałem, że taka okazja zdarza się raz na sto lat! Moja żona raczej nie wyraża większego sprzeciwu, ale często konieczne są negocjacje, przed planowanym rejsem. Wszyscy znajomi już dawno wiedzą, że dla kilku dni na morzu gotów jestem umyć nie tylko okna ale i wypucować kibel na błysk. Tym razem jednak sprawa była polityczna.

Co innego odmówić mężowi kilku dni relaksu na morzu, a co innego zepsuć kuzynowi weekendowy wypoczynek. Cóż było robić? Nie dałem się długo prosić. Musiałem na szybko zorganizować ten rejs - żonie się nie odmawia!
A Bartek za karę miał ogarniać imprezę fotograficznie.

12 czerwca 2015

Rejs "W Morze Ciało!" - s/y Perełka (Janmor 31) - 04-07.06.2015


Nie stało się to dziełem przypadku, że zupełnie niedawno udało mi się wypływać staż i zdać egzamin na JSM. Dzięki Akademii Jachtingu z Jastarni było to całkiem miłe doświadczenie.

Zaraz po tym wydarzeniu, doskonale zdałem sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką za sobą niesie posiadanie patentu.
Otóż, mieć patent - to nie wszystko - należy go teraz koniecznie wypróbować!

25 kwietnia 2015

Rejs "Pucyfik" - s/v Jurata (Delphia 33mc) - 18-21.04.2015



Od września 2014 minęło pół roku. Tyle mniej więcej czasu byłem szczęśliwym posiadaczem patentu Żeglarza Jachtowego. Od tej pory też, szukałem możliwości zdobycia stażu morskiego. Z jednej strony chodziło o wypływanie 200 godzin niezbędnych do przystąpienia do egzaminu na Jachtowego Sternika Morskiego, z drugiej chciałem nauczyć się prowadzić jacht samodzielnie. Nie miałem po prostu zamiaru utopić się razem z rodziną w planowanym rejsie po Adriatyku. Miałem już wtedy zarezerwowany i opłacony czarter jachtu, na który nie miałem jeszcze uprawnień.

Zimę spędziłem z literaturą fachową. Nigdy wcześniej nie pochłaniałem takiej ilości książek w jednostce czasu. No może podobne zboczenie uwidoczniło się, kiedy to kilkanaście lat temu nagle postanowiłem, że zostanę informatykiem/programistą. Tym razem jednak, miałem to przyjemne uczucie, że przyswajam mniej dezaktualizującą się wiedzę.

Zima jednak w końcu minęła i w portach morskich nieśmiało wodowano już pierwsze łódki. Czas uciekał, a mojego stażu na morzu nie przybywało. Posiadany przeze mnie mały skrawek PZŻ-owskiego plastiku, dawał mi możliwości pływania po Zatoce Gdańskiej. Jednak w odniesieniu do morskich jachtów balastowych, były to możliwości czysto teoretyczne. W kartach bezpieczeństwa jachtów dopuszczonych do rejsów na Zatoce, figurował zazwyczaj JSM, a nie rzadko minimalny wymagany skład załogi stanowił komplet JSM plus ŻJ.

Można oczywiście było nie kombinować za dużo i wynająć jakiegoś małego Balta 23 z NCŻ. Łódka to jednak mała i niezbyt bezpieczna na większą bałtycką falę. Na dodatek średnio chciało mi się gimnastykować w portach na samych żaglach, bez silnika i załatwiać dwójkę na fali w trybie "dupa za burtę". Pływanie polubiłem już wtedy na tyle, że mógłbym zacisnąć na kilka godzin zwieracze i zaryzykować przypieprzenie w keję na pełnych żaglach. Ale jak tu przekonać do tego innych i zebrać załogę? Społeczeństwo wszak dzisiaj wymagające i z trudem potrafiące egzystować poza strefą miejskiego komfortu.

23 listopada 2014

Rejs stażowy, s/y Czardasz (Tyler 31), 16-21.11.2014



Z wizytą u...

WŁADKA


Szukając możliwości wypływania stażu morskiego, znalazłem w sieci dość ciekawie brzmiącą ofertę, pod tytułem "Mała załoga, dużo pływania". Dla mnie brzmiało niezwykle zachęcająco.

Na kursie Żeglarza Jachtowego, podczas zajęć praktycznych, w kolejce do steru oczekiwało się do znudzenia. Tak już jest na szkoleniach, że najdłużej przy sterze utrzymują się najbardziej w sztuce żeglarskiej oporni. Zbyt późno załapałem, że wykonując manewry mniej perfekcyjnie od innych można dłużej pozostać w roli.

Perspektywa posiadania władzy nad sterem przez kilka godzin wachty, powodowała więc u mnie ślinotok.