Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziewczyny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziewczyny. Pokaż wszystkie posty

29 sierpnia 2017

Rejs "Łódką po pracy", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 28.08-29.08.2017


Po moim ostatnim sukcesie, moje żeglarskie życie zmieniło się nie do poznania. Nic nie mam do Wielkopolski, ale na prawdę był to zwrot o 180 stopni.

Pamiętacie moje zeszłosezonowe dojazdy jachtem do pracy? Kto się zgłaszał do załogi? Nikt.

No dobra -  kolega Rafał się raz zlitował, żebym do mariny w Sopocie nie wchodził samotnie. Ale do Górek Zachodnich wracałem już sam.

Jakże naiwny byłem wydając tysiące szwedzkich koron na własny jacht. Kupując go myślałem, że będę bardziej lubiany. Sądziłem, że ludzie, nawet jeżeli nie pomyślą, że jestem fajny, to chociaż będą udawać, aby sobie popływać.

A tu nic. Mimo, że jacht wymalowałem i w gadżety wszelakie doposażyłem, nic się nie zmieniło. I już myślałem, że dla ratowania honoru, będę musiał udawać swoją sympatię do samotnego żeglowania...

Gdy nagle, świat żeglarski przeszyła wiadomość o moim opłynięciu Wyspy Sobieszewskiej. I się zaczęło.

I nie chodzi zaraz o to, że się telefony urywały (mimo, że bezprzewodowe) i że maile nachodziły w takich ilościach, że Gugle musiały odpalić rezerwowe energii generatory, zwiększając poziom pyłów zawieszonych w Dolinie Krzemowej. Również nie o to, że byłem na ulicy rozpoznawany i nie mogłem się w parku pod krzakiem odpryskać.

To wszystko to nic. To przecież może mieć każdy podrzędny polityk. Wystarczy, że ogłosi chęć zburzenia pałacu w Warszawie, zamku w Malborku, czy też jakiejś innej wieży w Częstochowie.

Ja miałem coś więcej. Coś czego mi zazdrościł każdy żeglarz po andropauzie...