Najgorszym wrogiem żeglarskiej turystyki jest wiatr. Ale nie dlatego, że tworzy korelację między żeglarstwem a fasolą na kolację.
Kiedy kierunek wiatru zgadza się z kierunkiem podróży, nic nie zatrzyma na dłużej żeglarza w porcie. Cierpią na tym nie tylko okoliczne muzea, ale przede wszystkim portowe tawerny.
Mnie również spotkał taki los. Odkąd wyruszyłem samotnie z Kopenhagi, nie miałem sposobności wyspać się spokojnie w porcie. Prognozy pogody każą mi bezwzględnie wykorzystywać sprzyjające wiatry i nabijać na licznik kolejne mile morskie, póki się je nabijać z wiatrem da.
Tak było i tym razem, kiedy wyruszałem z Ystad, z zamiarem dotarcia do Karlskrony. Pomimo pogodowego pośpiechu, udało mi się jednak po drodze zobaczyć rzeczy, których nigdy wcześniej nie dane mi było widzieć. A było to tak...