28 maja 2017

Jak nie zassać sobie pośladów, czyli co na jachcie zrobić z kupą. - Remont s/y Santa Pasta, cz. 9



Czasy, kiedy projektowany rozstaw want odpowiadał szerokości statystycznego polskiego siedzenia, odszedł był dawno w zapomnienie.

Czasem, gdzieś jeszcze się odbije pijackim echem, jakaś opowieść o wiaderku. Ale mimo, że Polska w ruinie, standardem na polskich jachtach jest już toaleta. Czasem jeszcze chemiczna, ale coraz częściej już jednak morska.

Jest to dość trywialna konstrukcyjnie maszyna, złożona głównie z plastikowego, bądź ceramicznego naczynka, dziurawego siedziska i jakiejś pompy ssąco-tłoczącej.

Każdy posiadacz takiego pozornie prostego urządzenia zna oczywiście jego konstrukcyjne i materiałowe wady i nie raz już klęczał przed kiblem w gumowych rękawiczkach, albo też wydawał ostatnie grosze na zestaw remontowy do pompy. Sam rozpocząłem swoją armatorską przygodę od naprawy tłoka takiej cieknącej pompki.

Aby się nie powtarzać w przyszłości, postanowiłem poszukać rozwiązania lepszego. I choć wiem, że lepsze jest wrogiem dobrego, nic sobie nie robiłem z tego. I szukałem... I znalazłem...


Deska z efektem...

PUSH UP


Jak widać na pierwszym zdjęciu, stary kibel wymagał wymiany. Odkryłem to zupełnie przypadkowo. Robiąc sobie dostęp do zaworu, musiałem rozmontować całe pomieszczenie kingstona na części. Pęknięta ceramika i wyciek, spowodował utratę sympatii do mojego dotychczasowego kibelka.

Sięgnąłem wtedy w czeluści sieci po coś nowego. Nie pamiętam już na jakim zagranicznym forum, ale bardzo tam chwalili pewien model toalety Lavac. Nigdy wcześniej o takim nie słyszałem, ale rozwiązanie problemu gówna na jachcie jakie proponuje ta firma, bardzo mi do gustu przypadło.

Instalacja złożona jest z nieco niestandardowej muszli klozetowej. Nietypowość polega na zastosowaniu deski sedesowej i klapy z uszczelką gumową. Powodem takiego zabiegu jest zapewnienie szczelności w komorze utylizacji odchodów.

Podłączona do tej komory całkiem spora pompa membranowa (coś w stylu pompy zęzowej), wywołuje podciśnienie i zasysa jednocześnie zawartość kibelka oraz zaciąga wodę do spłukiwania.

Urządzenie jest ponoć dużo bardziej na usterki odporne. I uznawane przez dotychczasowych posiadaczy za bezobsługowe serwisowo, z racji swojej bezawaryjności. Na dodatek, konstrukcja pompy, nie stanowi przeszkody dla wszelkiego rodzaju papierów, które to nie przeszły przez człowieka, a znalazły się w instalacji. Musiałem to mieć! Znaczy się toaletę - nie papiery.

Był tylko jeden problem - cena. Oferowane w polskich sklepach toalety tego typu, kosztowały przeszło 2 kilo PLN i było to dla mnie, przy innych wydatkach,  nie do zaakceptowania. Dla porównania - cena standardowej toalety, w zależności od marki i jakości, oscylowała między 500 a 800PLN.

Jak zwykle w takich sytuacjach sięgnąłem tam gdzie sieć sięga i trafiłem na wyspy. Brytyjski MarineSuperStore sprzedawał to czego szukałem i to w dużo lepszej cenie. Razem z kosztami transportu, przy dość korzystnym kursie funta względem złotówki, za 234GBP (czyli około 1100PLN), po tygodniu miałem już u siebie paczuszkę z cenną porcelanową zawartością.


Od razu dokonałem przymiarki na łódce.


Niby pasowała - ale nie do końca. Zapomniałem, że poprzedni kibel nie miał klapy, a ten mieć ją musiał. Wystąpił konflikt przestrzenny z umywalką, która postanowiłem tymczasowo usunąć.

Niepokorny...

WĄŻ


"Nie rusz kupy, bo będzie śmierdzieć" mawiają babcie do wnucząt bawiących się w piaskownicy. I ta zasada obowiązuje również przy remoncie starych łódek. Cokolwiek zdemontujemy i chcemy poprawić, pociąga to za sobą łańcuszek przyczynowo-skutkowy.

Weźmy na przykład montaż szit-rury. Laik pomyśli na pewno, że wystarczy kupić rurę , wygiąć, zamocować - i już. Tyle, że rura nie zawsze wygiąć się pozwala. Szczególnie jeżeli ma ona uformować antysyfon, być zbrojona metalową spiralą i na tyle gruba, aby smrodu nie przepuszczać.


Najpierw, próbowałem wkomponować wąż w boazerię na bocznej ściance. Ale nie do końca przypasowało mi miejsce montażu pompy.



Brnąłem więc dalej. Kupiłem kolanko (właściwie łuk). Chciałem ukierunkować i łatwiej umiejscowić w kącie wąż spustowy. Kolanko było w porządku, ale w czasie gdy je kupowałem, ktoś na łódce wybudował ścianę grodzi, zbyt blisko zaworu. Pomimo okazałego gwintu, nie sposób było jednego skręcić z drugim.


Nie zamierzałem poddać się tak łatwo. Od czego jest szlifierka kątowa i zręczne ręce!


Ponieważ z tych dwóch rzeczy miałem tylko szlifierkę, wyszło jak na załączonym obrazku.


No ale dopiąłem swego i kolanko wkręcić się już dało.


A ponieważ popłynąłem w rytm szlifierki za daleko, musiałem uformować króciec z poxyliny.


Po wyschnięciu i uformowaniu (przez szlifowanie) można było nadziać rurę. Aby weszła głębiej, podgrzałem nieco atmosferę, aż rura zmiękła.


Dla pewności oraz ze strachu przed smrodem i gównianym potworem, zastosowałem podwójną opaskę zaciskową.


Teraz wąż wpasował się znacznie lepiej, w dostępną przestrzeń.


I to właśnie ośmieliło mnie jeszcze bardziej i poszedłem na całość. Wymieniłem też podłogę. Stara zrobiła się już nieco elastyczna od wilgoci.


Oszczędność nakazała mi pozbyć się marzeń o fornirowanej sklejce szkutniczej i użyć bejcy. Lenistwo natomiast nakazało mi użyć tej bejcy w kokpicie i upieprzyć wszystko w około.



Pompa, która poczuła się...

NIEPOTRZEBNA



Zanim jeszcze zdemolowałem pomieszczenie WC i zdemontowałem umywalkę, postanowiłem wymienić pompę umywalki. Pękła jej bowiem obudowa i zamiast pompować wodę do umywalki, służyła jedynie do ukrytego transferu wody ze zbiornika do zęzy. Opisywałem to już kiedyś, przy okazji rejsu inauguracyjnego.

Była to pierwsza awaria na łódce i za punkt honoru postawiłem sobie jej usunięcie. Najprościej było oczywiście kupić nowa pompę. Wybór, z racji ceny, padł na TMC.


Ale to nie cena, a moja babcia miała rację - "Oszczędzają bogaci - biednym się nie opłaci". W sklepach internetowych wszystkie pompy wyglądają podobnie. Rzeczywistość jednak weryfikuje, to co chcemy zobaczyć, na to co zobaczyć musimy.


Ponieważ nowa pompka nie mieściła się w miejscu starej, sięgnąłem do skarpety i dopłacając, wymieniłem na oryginalną Whale, dając przy tym zarobić podwójnie firmie kurierskiej.


Znowu można było zamontować podłogę i domknąć drzwiczki od kibelka.



Żeby toaleta,

TOALETĄ BYŁA



Szkoda tylko, że nie dało się zamontować z powrotem umywalki. Może w przyszłym sezonie znajdę na to jakiś sposób.

Tymczasem czas mnie poganiał. Zgłosiłem bowiem siebie i trójkę swoich kolegów na regaty Sailbook Cup. Łódka musiała więc być do tego czasu gotowa. A ja jeszcze nawet nie tknąłem nawet elektryki, w którą zamierzałem mocno zaingerować.

Zrezygnowałem więc z zabudowy kibelka w zgodzie z Feng-shui i postanowiłem prowizorycznie i minimalnym nakładem zmontować jedynie minimalistyczną, funkcjonalną toaletę. O maskujące elementy wzornicze i dekoracyjne zdecydowałem się zadbać w przyszłym sezonie.

Zamocowanie muszli klozetowej nie należało do rzeczy trudnych. Nieco więcej zachodu wymagał montaż pompy.

Aby wiedzieć z czym mam do czynienia, rozkręciłem ją, przy okazji ustawiając odpowiedni kąt króćców.


Specjalnie kupiłem wersję montowaną "podtynkowo". Wydawało mi się to bardziej estetyczne i oszczędniejsze gabarytowo. Ten sposób montażu komplikował sprawę i wymagał zamocowania osłony.





Tam gdzie trzeba było coś wcisnąć, przydał się mydlany lubrykant.


Poszło gładko.


I pompa stabilnie trzymała się na niestabilnej jeszcze ściance.


Najwięcej trzeba było nagimnastykować się z odpowiednim ułożeniem przewodów. Ale na tej łódce spaghetti nam nie straszne.


Po wielu przymiarkach, pompa w końcu została włączona w brunatny krwiobieg.


Jak widać, obejmy rurowe są niezastąpione przy tworzeniu prowizorki jachtowej.


Wisienką na toaletowym torcie był zaworek dopowietrzający, montowany na przewodzie wodnym. Producent załączył dwa o różnej średnicy. Każdemu z nich odpowiada inny, stały poziom wody w muszli.


W końcu mogłem wykonać zdjęcie swojego dzieła w całej okazałości.


No, jeszcze naklejka z instrukcją obsługi. W skrócie, zaleca się osiem, do dziesięciu pompek - przerwa pięć sekund - i potem jeszcze pięć - sześć machnięć. Szczegółowa instrukcja obsługi zawarta jest w dołączonej broszurze i ostrzega przed uszczelnieniem deski klozetowej swoim tyłkiem, przy jednoczesnym użyciu pompy. Ciekawe niby dlaczego?


Wykonałem kilka wodnych testów. Wszystko działało jak należy. Ale że akcja rozgrywała się w marinie, na sprawdzian wobec prawdziwej, zwartej treści trzeba było jednak poczekać na jakiś morski rejs. Uwielbiam ten pierwiastek niepewności, który zawsze towarzyszy żeglarstwu.

Fajrant. Z ulgą wyszedłem na pokład rozprostować kości. A tu przywitał mnie taki widok.


Coś za długo dłubiesz - czas już popływać - pomyślałem. Ale myśli nie mogły jeszcze przejść w czyny...



Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jeżeli spodobał Ci się ten wpis i chcesz podziękować mi za czas spędzony przy jego tworzeniu, a także dać mi siłę do dalszej radosnej twórczości, która odbywa się zwykle w późnych godzinach wieczornych, możesz postawić mi kawę - będzie mi niezwykle miło :) Rafał.