"Lepiej się zużywać niż rdzewieć" - łatwo powiedzieć. Trudniej długie godziny i dni letnich miesięcy w laminatowej kapsule czasu siedzieć.
Nie chcąc zostawiać Darwina na suchym na kolejny sezon, postanowiłem zrzucić go na wodę na początku sezonu, razem z innymi jachtami w klubie. Remont kadłuba był już zakończony, a pozostałe prace we wnętrzu mogłem spokojnie wykonywać już na wodzie.
I tak też zrobiłem. Czyszczenie zbiornika paliwa, kapitalny remont instalacji elektrycznej i doposażenie jachtu w osprzęt elektroniczny wykonywałem już szarpiąc się na cumach.
I zdążyłbym przed końcem wiosny, gdyby nie to, że akurat z jej początkiem podupadłem poważnie na zdrowiu. Musiałem więc wpierw ogarniać siebie i jak zostało trochę czasu i energii, to dopiero wtedy jacht.
I stało się, to co się stało. Zanim wychyliłem głowę z zejściówki, była już prawie jesień...
AKCJA
Z BRODĄ
Podróże, oprócz tego, że kształcą, również sporo kosztują. Żeglarstwo turystyczne, z założenia ma obniżać koszty takiego hobby. Często jednak zapominamy, że poruszanie się wykorzystując siłę wiatru, redukuje jedynie wydatki związane z przemieszczaniem się.
Postoje, a tym bardziej przestoje, potrafią bardzo szybko zagospodarować nasze zgromadzone z trudem oszczędności. Przekonałem się o tym po ponad trzech miesiącach cumowania w macierzystym klubie w Górkach Zachodnich.
Zanim jeszcze skończyłem prace remontowe, przez taflę wody już widać było, że mokra powierzchnia kadłuba nie pozostaje jałowa.
Zaraz po odpaleniu silnika, udałem się więc do sąsiedniego Jachtklubu Stoczni Gdańskiej. Jacht na nominalnych obrotach silnika płynął do przodu zaledwie 3.6 węzła.
Jak już dotarłem na miejsce, postanowiłem tam trochę powisieć.
Podniesienie s/y Darwin na dźwigu, uświadomiło mi, że kadłub pokryty farbą antyporostową może być tak bogatym podłożem dla morskiej flory.
Nie byłem przygotowany na karczowanie dżungli i dysponowałem jedynie najsłabszą wersją myjki ciśnieniowej, która nie radziła sobie z mocno przyrośniętymi pąklami. Większość musiałem więc golić plastikowym skrobakiem do szyb samochodowych, który moim zdaniem radził sobie nie gorzej niż metalowa szpachelka, a przy chybionych posunięciach był dużo delikatniejszy.
Po ponad godzinie byłem już mokry i uwalony morskim szlamem po całości.
SPALINOWY
ROZRUCH
W planach mam już rejs po Bałtyku.
Jeszcze nie wiem w jakim kierunku, ale wiem, że potrzebuję sprawdzić jacht, zanim wyjdę w morze.
Zaczynam wiec od rzeczy, w długich morskich przelotach, najważniejszych.
Podręczna biblioteczka żeglarskich przewodników i poradników wypełnia wnękę, do tego przeznaczoną.
W kambuzie pojawia się fabrycznie nowy zestawy ceramiki i narzędzi przeznaczonych do konsumpcji wszelakich.
Z nowości hi-tech postanawiam wypróbować, dedykowaną do średnic morskich, kiblową szczotkę.
Potem zajmuję się pobocznymi kwestiami. Uzbrajam grota w refliny i zaznaczam prowizorycznie punkty refowania na fale.
Z nowości w wyposażeniu pokładowym pojawiają się jeszcze dedykowane lajfliny od Wicharda. Tymczasowo zamocowane zostają do knag, a nadmiar liny zwinięty i zabezpieczony trytką poczeka na decyzję o sposobie montażu permanentnego.
Obsługę zabawek elektronicznych ogarniam już w drodze.
Zaabsorbowany mnogością ustawień i funkcji autopilota, prawie nie zauważam zmian, jakie zaszły w otaczającym znajome wody krajobrazie. Podczas gdy ja remontowałem łódkę, ktoś inny, w tym czasie, wybudował Sol Marinę.
Nie wiadomo kiedy powstała też nowa Przystań Nadwiślańska w Sobieszewie.
Ponieważ trochę dmuchało, na pierwszy rejs techniczny i poranek zapoznawczy z autopilotem wybrałem bardziej osłonięte wody ujścia Wisły Śmiałej.
Wszystko zdaje się działać jak należy. W drodze powrotnej zaglądam jeszcze tylko za główki portu, aby rejs zaliczyć do morskich i cumuję przy klubowej kei.
Wiem już dobrze co mam robić - minąć prawą burtą czerwoną główkę portu.
WIETRZENIE
ŻAGLI
Kolejnego dnia, z samego rana, opuszczam miejską wędzarnię i postanawiam się nieco przewietrzyć.
Mijając Twierdzę Wisłoujście jestem już w bardzo dobrym nastroju.
GWIAŹDZISTA
NOC
Jest poniedziałek 6 września 2021.
Na pokład s/y Darwin wsiada kolega Paweł. Jedyny spośród znajomych żeglarzy, który przez wakacje nie wytracił całego urlopu i zgodził się na tygodniową bałtycką przebieżkę.
Po zrobieniu spożywczych zakupów i zasztauowaniu ich na jachcie, o godzinie 1600 wychodzimy z Górek Zachodnich.
WYSPA
GOTÓW
Kiedy po nocy przychodzi dzień, to dla mnie zawsze jeden z najlepszych momentów nocnej wachty.
Trzeba bowiem wiedzieć, że słońce na morzu wschodzi nie tylko za oknem, ale i nad kabestanem i pod bomem. Dla osób estetycznie wrażliwych to bardzo silny argument dla znoszenia jachtowej niewygody.
W dzień wiatr odkręca praktycznie o 180 stopni od kierunku, którym zaczęliśmy rejs. Ale nie wzmaga się, więc żegluga nadal jest niezwykle komfortowa.
Nie mam jeszcze na wyposażeniu żadnego dedykowanego do bojek chwytaka, więc jest nieco gimnastyki z uchem bojki i cumą.
A w licznych knajpkach starego miasta znajdą się też lokalne dobra spożywcze.
WYSPA
OBOK
Rankiem 9 września 2021 opuszczamy Visby i Gotlandię.
Cumowałem już tutaj podczas sprowadzania Albin Vegi ze szwedzkiego archipelagu Sankt Anna, a potem podczas samotnej bałtyckiej włóczęgi zwiedzałem rowerowo okoliczne lasy pełne troli.
Tym razem zostajemy tu tylko na nocleg.
STAŁY
LĄD
Jest poranek 10.09.2021. Ruszamy dalej...
Jak przystało na rasowych żeglarzy - kierując się pamięcią mięśniową a nie rozumem - odruchowo zdejmujemy pokrowiec z grota. Ale opamiętujemy się w porę - nikt nie chce się wygłupiać ze stawianiem żagli na wodzie gładkiej jak stół.
SYGNAŁY
MGŁOWE
Jest sobota 11.09.2021. Czas wracać.
Ale pogoda nie zachęca do wyjścia z portu.
BILANS
LATA
W ciągu tygodnia przepłynęliśmy 487NM i zużyliśmy na to 90h naszego życia.
Był to pierwszy rejs morski s/y Darwin po remoncie i doposażeniu, lecz mimo to obyło się bez problemów technicznych.
Wszystkie systemy jachtowe działały sprawnie. Zauważyłem jedynie, że pojemność akumulatora serwisowo-hotelowego (100Ah AGM) jest na granicy poprawnej jego eksploatacji.
Panel solarny w słoneczny dzień, bez problemu ładował akumulator po korek. Ale gdy po pochmurnym dniu nadchodziła długa wrześniowa noc, to komputer pokładowy potrafił pokazać stan naładowania akumulatora na poziomie zaledwie 35%.
Być może, załoga powinna więcej siedzieć przy rumplu i odpuścić zimne piwo, ale lepiej chyba będzie zwiększyć w przyszłości pojemność akumulatora.