![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhH0-MrXqrNb59v8XV-FIzBiuYdZnDYD3wt7f3zYlEAAVBAinAMFWY2_hMsylV0fckukLvp4lvNu3kuO-OYkPN_RVLkxw2enUV3odSxwiZL5K_GBpKrn0nP94Cu3u8VOeDI7NCtwdS4IxvYUXnJHVcPAVgBP6n02gUEYlo4sQm5XVKb_wxayLgF7x7jFg/w640-h640/IMG_20200826_192245_218.jpg)
Jak powszechnie wiadomo i sugeruje sama nazwa, jacht żaglowy porusza się dzięki żaglom. W oficjalnych dokumentach rejestracyjnych takiej jednostki, żagle wymieniane są jako napęd podstawowy.
To właśnie żagle pierwsze dostrzega się na horyzoncie. I to one przydają każdej żeglarskiej fotografii odpowiedniego klimatu. O nich też, nierzadko (a już szczególnie gdy są białe) powstają żeglarskie opowieści...
Ale czy rzeczywiście żagle są na jachcie najważniejsze?
A co z silnikiem? Czy napęd, zwany (moim zdaniem niesłusznie) "pomocniczym", nie zasługuje również na uznanie? Ot przydałaby się, od czasu do czasu, jakaś fotografia Diesla w kalendarzu na ścianę... A może chociaż jakieś słowo zaśpiewane maszyną spalinową natchnionego poety?
W czym to niby, dramaturgia opowieści o zatartym na fali silniku, ma ustępować podartym przez sztorm żaglom? No czym?
Ja się przyznam, że tego pojąć rady nie daję i się z tym porządkiem absolutnie nie zgadzam. Ale chcąc zmienić ten świat - zacznę od siebie. Nie tylko od wtorku, zapraszam więc na opowieść o pewnym motorku...