8 lipca 2016

Olej, tulejka i uszczelka - Remont s/y Santa Pasta, cz.1


Nie olewaj...

OLEJU



Żaden szanujący się żeglarz nie bierze się za remont jachtu w sezonie, jeśli na prawdę nie musi. Ja też nie musiałem - teoretycznie. Wielu radziło mi bym - mimo "drobnych" usterek - dotrwał do jesieni na wodzie.

Mnie jednak spać nie dawał, wyciekający z przekładni Volvo Penta MD6A Combi, olej silnikowy. Raz, że nic nie powinno wyciekać z przekładni, a dwa - na pewno nie powinien to być olej. Mechanizmy przekładni nurzać się powinny bowiem jedynie w smarze stałym.

Wyglądało to na rozszczelnienie pomiędzy silnikiem a przekładnią. I tak się później okazało. Olej silnikowy wypływał przez zużyte uszczelnienie i wypłukiwał smar z przekładni, po czym wyciekał na zewnątrz dzięki równie zużytym uszczelnieniom combi.

Te właśnie fakty były główną przyczyną mojej decyzji o wyjęciu łódki z wody. Nie da się bowiem zdemontować przekładni combi bez demontażu śruby i wału, a to może nie udać się na wodzie.

Kiedy pewnego dnia znalazłem pół litra... Nie:) Oleju, pod silnikiem. A na dodatek sprężynę uszczelnienia bujającą się samotnie bez celu na wale, nabrałem pewności że decyzja o remoncie była słuszna.

29 czerwca 2016

"Południowa Szwecja. Przewodnik dla żeglarzy" Marcin Palacz

Nie ma chyba bałtyckiego żeglarza, który chociaż raz nie skorzystał, przynajmniej z jednej locji Jerzego Kulińskiego. Niestety, czas gna do przodu i coraz częściej informacje w nich zawarte mają wartość jedynie historyczną.
Ale są też dobre nowiny. Na horyzoncie pojawiają się nowe możliwości. "Południowa Szwecja. Przewodnik dla żeglarzy" Marcina Palacza jest jedną z takich propozycji.

Autor znany jest w kręgach żeglarskich nie od dziś. A na internetowych forach żeglarskich udziela się na tyle aktywnie, że nie mam pojęcia jak znalazł czas na przygotowywanie tak obszernego materiału, z którego powstała książka.

29 maja 2016

Rejs "Morskie CIAO", s/y Masquenada (Bavaria 32), 21-28.05.2016, cz. 2/2




TO JUŻ CZĘŚĆ DRUGA
KTO NIE CZYTAŁ CZĘŚCI PIERWSZEJ, NIECH SZYBKO KLIKA TUTAJ

Wilgoć, chłód i... Czekaliśmy jeszcze tylko na silny wiatr i stromą falę, żeby móc sobie ponarzekać na typowy, bałtycki klimat.


Mgła przysłoniła słońce i zrobiło się na prawdę zimno.


"Tabliczka mnożenia - PAMIĘTAMY!" - myślałem sobie ostatnio na plecach wydziarać. Dobrze, że myśl tę porzuciłem. Przy bałtyckich rejsach, ciężko cokolwiek wyeksponować. Poza tym - nigdy nie nauczyłem się na pamięć całej tabliczki mnożenia.

Rejs "Morskie CIAO", s/y Masquenada (Bavaria 32), 21-28.05.2016, cz. 1/2



Wyprawy morskie o tej porze roku, to już jest tradycja. Ewolucji podlega jedynie nazwa rejsu. Morskie było już w zeszłym roku "ciało", teraz mieliśmy "ciao", a za rok też pewnie będzie się "działo".

Tego roku, pochód ludożerców wypadał dużo wcześniej, bo już 26 maja. Algorytm postępowania z urlopem jednak się nie zmienił. Tak jak poprzednio, za jedyne cztery dni na wniosku urlopowym, można było odebrać od otaczającego nas świata znacznie więcej.

Za port macierzysty, tym razem wybraliśmy Szczecin. Tak akurat najlepiej pasowało nam, zarówno z łódką, jak i z planowanym rejonem żeglugi.

Dlaczego czarter - można zapytać - skoro w AKMie, w Górkach Zachodnich rwała się na cumach w morze - dopiero co sprowadzona - s/y Santa Pasta?

8 maja 2016

Rejs "Home Run", s/y Santa Pasta (Albin Vega 27), 30.04-07.05.2016


Kawałek ciastka to, czy wyzwanie?

Kupienie jachtu w Szwecji nie jest szczególnie trudnym zadaniem. Łódkę kupuje się łatwo, a z własnego doświadczenia mogę nawet stwierdzić, że zbyt łatwo.

Oczywiście mowa tu o samej tylko czynności kupna. Spełnienie dodatkowych założeń, że łódka ma unosić się na powierzchni wody oraz nie odstraszać swoim wyglądem i zapachem, sprawia że poziom trudności i stresu rośnie wykładniczo.

Prawdziwym wyzwaniem jest jednak dopiero przepłynięcie tych 300NM na grzbiecie swojej nowej inwestycji do domu. Aby się spełnić do końca, trzeba poczuć ten dreszczyk emocji, gdy zagląda się do zęzy sprawdzić czy aby łódka nie zmienia się nam w wannę z hydromasażem. A do tego wciskające się w głowę myśli, czy dławica nie zacznie przeciekać, silnik nie rzuci palenia w najmniej oczekiwanym momencie, lub wanta nie strzeli w nocy przy sztormowym bajdewindzie.

Dopiero jak uda się nam tego dokonać można mówić o sukcesie. Miarą dzielności łódki będzie suchość naszych skarpetek po rejsie. O naszym harcie ducha świadczyć będą natomiast nieobesrane ze strachu gacie - szczególnie gdyby skarpetki były już mokre.

Z dumą stwierdzam, że ja i moja nowa, stara łódka daliśmy radę. Aczkolwiek z powodu deficytu prysznica w drodze, mogę zdradzić Tobie - mój czytelniku - zamęczyłem gać bez liku.